O książce
To nie poradnik. To nie romans. To felietonowy katalog drobnych katastrof dnia codziennego — z humorem, sarkazmem i ironią. Dla każdego, kto ma dystans i lubi go ćwiczyć.
Fragmenty (bez cenzury)
Westchnęłam ciężko widząc poziom chęci do pracy u swojego pupila. A więc to tak wyglądałam przez cały okres mojej pracy w lombardzie? Natychmiast zrozumiałam odczucia mojego szefa kiedy przychodził na swoją zmianę. - Dlaczego znów wyglądasz jakbyś nienawidziła tej pracy? - Bo nienawidzę tej pracy. - Ale dlaczego? - Bo klienci na mojej zmianie to banda patusów. I śmierdzą. - Masz odświeżacz do powietrza. - Rzucam tę robotę. - Rzucałaś ją wczoraj. - Jestem stała w uczuciach. - Dam Ci podwyżkę. - Muszę się z tym przespać. - Byle nie za długo, w ciągu trzech ostatnich miesięcy otworzyłaś ten przybytek punktualnie tylko raz.
Inny klient o dumnym imieniu Ryszard, przychodząc po biżuterię dla żony opowiadał mi między jedną bransoletką a drugą o swoich erotycznych przygodach z młodości, w których główną rolę odgrywała jakaś kobieta z Francji. Dość szybko zyskał u mnie ksywkę „Ruchard”. W zasadzie nie chcecie wiedzieć jakie pseudonimy wymyślałam dla pozostałych klientów, ale byłam wyjątkowo kreatywna.
Działanie ludzkiego mózgu to niesamowita rzecz. Jesteśmy w stanie skonstruować statek kosmiczny, wyhodować płat skóry w laboratorium a nawet stworzyć urządzenie, które będzie potrafiło precyzyjnie wykonać operację. I przy tych wszystkich osiągnięciach nadal izby przyjęć wypełniają dziesiątki ludzi, którzy wsadzili sobie w odbyt żarówkę. Żeby świecić dupą. Czy coś.
Młody przyjechał do nas na kilka godzin z urlopu u swojej mamy. Przywiózł w pakiecie kumpla.
Nie przyjechał broń Boże bezinteresownie. Ot, pomoczyć się w basenie dla relaksu. Po ustaleniu między sobą planu działania, z którego nie zrozumieliśmy ani słowa, bo dzisiejsi nastolatkowie wypowiadają się jakby mieli dyzartię.
- Ej stary idziemydhk bo dkoogn basennn?
- Mhm, tylkogdj muszghe założyć mnmmrkapielowki.
W wolnym tłumaczeniu rozmawiali o transcendencji i innych zagadnieniach. Z pewnością. Po tym festiwalu elokwencji weszli do basenu.
Chwilę później mój Mąż podszedł do okna, pokręcił z niedowierzaniem głową i powiedział ni to w przestrzeń ni to do mnie:
- CO TO KU*WA JEST?
Podeszłam bliżej i zerknęłam w tym samym kierunku, ponieważ kiedyś przeczytałam taki mądry cytat pod zdjęciem znajomych na Facebooku, że miłość polega na tym by wspólnie patrzeć w jednym kierunku. Potem się co prawda rozwiedli, ale co nazbierali polubień pod tymi mądrościami to ich. Może za długo gdzieś razem patrzyli i dostali zeza zbieżnego. Nie wiem.
W każdym razie stanęłam przy mężu, bo żona zawsze powinna stać przy mężu.
Po chwili zmuszona byłam jednak go opuścić, bo bez okularów niewiele widziałam. Po ich odnalezieniu ujrzałam świat w innych barwach. Pieprzony sierściuch. Znowu mi kurwikłak polizał szkła. […]
Co zyskasz po lekturze
+7 do ironii
Będziesz sypać pointami.
+12 do śmiechu publicznego
Uwaga: spojrzenia obcych gratis.
-3 do powagi
I bardzo dobrze.
+2 do ksywkowej kreatywności
„Ruchard” to dopiero początek.
Opinie (Klinika Absurdu mówi)
„Myślałem, że kupuję poradnik o finansach. Teraz mam mniej pieniędzy, ale więcej dystansu.” – Sebastian, 42
„Przeczytałam dwa rozdziały i zaczęłam mówić do roślin. Odpowiadają.” – Alicja, 31
„Śmiałem się tak głośno, że pies się obraził.” – Krzysztof, 58
„Kupiłam dla męża. Rozwiodłam się, ale książkę zostawiłam.” – Ewa, 46
„To jedyna książka, którą polecam wrogom i przyjaciołom w tym samym zdaniu.” – Helena, 63
O autorce
Gotowy na absurdy?
Kup teraz w przedsprzedaży — limitowany nakład i ekstra niespodzianka dla pierwszych 100 osób.
Masz pytania? Napisz: luiza@doctordeadline.pl